środa, 29 grudnia 2010

Raster w świecie 2010: Bejrut

W mijającym roku działo się w Rastrze dużo i egzotycznie. Na bieżąco nie było czasu aby zrelacjonować wszystkie przedsięwzięcia, w które byliśmy zamieszani, dlatego nadrabiamy teraz. Oto relacja Marty Bogdańskiej z projektu zrealizowanego w Bejrucie, który był drugą częścią wystawy libańskich artystów i warsztatów prezentowanych w Rastrze pod koniec 2009 roku. Marta wraz z Magdą Kępką były kuratorkami całego przedsięwzięcia.

Na przełomie lutego i marca 2010 grupa młodych artystów i animatorów kultury z Warszawy wybrała się do Bejrutu, by uczestniczyć w drugiej fazie projektu Felix Cities. Odbyły się warsztaty, dyskusja z bejrucką publicznością oraz wystawa młodych polskich artystów zatytułowana Fitting in Space. Prace zostały pokazane w dwóch różnych lokalizacjach: w Zico House oraz w przestrzeni 98weeks Research Project.

Katarzyna Przezwańska i Paweł Sysiak czekali już na nas w Bejrucie, gdzie przybyli tydzień wcześniej i zapoznawali się z bogactwem i chaosem tego miasta, by przygotować prace site-specific. Przezwańska stworzyła dwie prace stylistycznie nawiązujące do architektury arabskiej i jej matematycznej precyzji. Baseny w kształcie kwadratu i prostokąta powstały z myślą o specjalnie wcześniej wybranych przez artystkę miejscach. Płaskie i płytkie, napełnione wodą, zielone formy wyglądały zarówno abstrakcyjnie jak i tak, jakby od zawsze się tam znajdowały.

Sysiak przez tydzień kolekcjonował Bejrut: zwiedzał rupieciarnie, klitki ormiańskich warsztatów rzemieślniczych, wysypiska śmieci, oglądał ściany pełne plakatów i ulice pełne różności. Zebrał rzeczy, przedmioty, które stworzyły mini makietę miasta, emocjonalny konstrukt wyobraźni artysty oparty na wrażeniach i odczuciach – konstrukcja ta została ustawiona na ogromnej tafli lustra, w której odbjało się widoczne przez okno niebo nad miastem.

Agata Bogacka zaprezentowała pierwszy raz specjalnie wykonane rysunki: Ja, Krystyna M., wyszłam z domu we wtorek (01.08.1944 Warszawa, Polska – 12.08.1944 Podkowa Leśna, Polska) oraz Jonas Mekas: nie miałem dokąd pójść (17.07.1944 Semeniskai, Litwa - 29.10.1949 Nowy Jork).

Linia horyzontu na tych rysunkach to w rzeczywistości trasa podróży zaznaczona na mapie. Prace Bogackiej przedstawiają dwie przymusowe tułaczki z czasów II Wojny Światowej. Jedna z nich to droga babci artystki, druga zaś powstała na podstawie pamiętników Jonasa Mekasa. Oszczędne, czarno-białe prace, które w sposób abstrakcyjny przedstawiają nieprzewidywalność ludzkich losów, z daleka wyglądają jak uproszczone krajobrazy, składające się zaledwie z plan i linii krzyżujących się i wystających poza linię horyzontu (w miejscach, gdzie podróżni brnęli w ślepy zaułek i musieli się cofać) niczym drzewa.Prace fotograficzne Mikołaja Grospierre’a – szczególnie anamorficzna tapeta 3d>2d - wymagały gimnastyki i akrobatycznych zdolności Zico i jego pomocników, by umieścić je w specyficznej przestrzeni Zico House. Trójwymiarowa fotografia bloku zamienia się w obraz dwuwymiarowy, gdy patrzymy na nią ze ściśle określonego miejsca. Przestrzeń sama staje się złudzeniem. Druga praca Grospierre‘a Duży dom była atrakcją przestrzeni 98weeks. Przez cały czas trwania wystawy zwiedzający mogli tworzyć swój własny blok na ścianach galerii, korzystając z naklejek przedstawiających moduły bloku mieszkalnego z wielkiej płyty.Oprócz tego na wystawie znalazły się także filmy wideo duetu Alicja Karska&Aleksandra Went (Stągiewna i Obieg zamknięty) oraz wideo instalacja Moniki Drożyńskiej Łódź. Nastrojowa praca Karskiej i Went Obieg zamknięty przepełniona jest niepokojem wzmaganym przez muzykę, który zwyczajne przestrzenie (opuszczony basen, do którego wlewa się woda jednocześnie z niego wypływając) zmienia w miejsca pełne tajemnic i dziwności. Drożyńska w swojej instalacji bawi się efektem złudzenia optycznego, zamieniając widoczny z balkonu brzydki blok z betonu w łódź płynącą po błękitnych falach. Jej praca zwraca uwagę na problemy i możliwości radzenia sobie z transformacją przestrzeni miejskiej, w której żyjemy, a która nie zawsze zmienia się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.Uff, to był naprawdę intensywny tydzień! Spotkania, wykłady, dyskusje, wycieczki w teren z przewodnikami m.in. po dzielnicy ormiańskiej zwanej Bourj Hammoud z artystą Vartanem Avakianem czy do Dahie czyli południowych przedmieść Bejrutu znajdujących się pod kontrolą Hezbollahu. Próba zapoznania się z historią, sytuacją polityczno-społeczną, kulturalną i artystyczną tego miejsca wymagała niezwykłego skupienia, cierpliwości (kto jest w stanie za pierwszym razem połapać się w 15 letnim konflikcie zwanym wojną domową, gdzie frakcje i ugrupowania polityczne w liczbie ponad 17 bez ustanku zawierały ze sobą sojusze, zrywały je, a bitwy i potyczki wybuchały w mgnieniu oka, przesuwały w różne regiony kraju czy miasta z prędkością błyskawicy i ustawały tak nagle, jak się zaczęły). Oczywiście palce w tym wszystkim maczały państwa ościenne dokonując inwazji czy oferując „pomoc“.Nasze poznawanie Bejrutu i Libanu było niezwykle wielopłaszczyznowe. Śledziliśmy polskie akcenty za sprawą profesora George’a Arbida z Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie, który od lat bada prace polskiego architekta Karola Schayera (Schayer wyemigrował z Polski w 1940 roku i jak się okazało zamieszkał potem w Bejrucie, gdzie założył fimrę architektoniczną projektujacą modernistyczne budowle). W Trypolisie oglądaliśmy przedziwną „perłę“ architektury – zaprojektowany przez Oskara Niemeyera i nigdy nieukończony gigantyczny kompleks Targów Międzynarodowych Rachida Karamiego, który jest przykładem na to, jak lekkim i niezwykłym materiałem może stać się beton! Oglądaliśmy kontrowersyjnie odbudowywane śródmieście Bejrutu, które było kiedyś tętniącym życiem sercem miasta, a obecnie zamienia się w sztuczną przestrzeń pełną luksusowych apartamentowców i biur. Przygotowaliśmy też akcję na ulicach miasta: na granicach tej właśnie śródmiejskiej dzielnicy zwanej Downtown i kontrolowanej przez firmę Solidere umieściliśmy tablicę z przekreśloną nazwą Bejrut. W ten sposb wielu mieszkańców miasta postrzega tę przestrzeń – Downtown przestało należeć do ludzi, nie jest częścią tkanki miejskiej. Bejrut zmaga się nie tylko z duchami przeszłości. Całkiem realne wydaje się, że w niedalekiej przyszłości zamieni się w betonowego potwora, gdzie jedyną przestrzenią wolną od zabudowy będzie morze. W tej chwili w Bejrucie jest jeden park – zamknięty dla ludności miasta, promenada nad morzem, która służy za miejsce spotkań i wypoczynku oraz malutki park Sanayeh Garden, gdzie ostatnio zaplanowano parking dla samochodów… Giną piękne XIXwieczne i kolonialne kamienice, na ich miejsce wznoszone są dziesięciopiętrowe kolosy z betonu. Czy da się zatrzymać ten proces? Prowokacyjny architekt i intelektualista libański Tony Chakar powiedział podczas jednego ze spotkań z uczestnikami warsztatów, że miasto jest chaosem, który nie potrzebuje kontroli ani planowania – w tym przestrzeni publicznej czy parków. Miasto i ludzie tworzą sami to, czego potrzebują. Rozpętało to burzliwą dyskusję.Spotkania z artystami, animatorami kultury, wizyty w galeriach przybliżyły nam obraz sceny artystycznej Bejrutu. Scena ta istnieje w dziwnej sferze – gdzieś pomiędzy prywatną a publiczną. Bardzo skąpe zainteresowanie rządu sztuką utrudnia jej rozwój, jednak z drugiej strony umożliwia większą niż w innych krajach Bliskiego Wschodu wolność ekspresji. Rozwija się ona na kilku płaszczyznach: zarówno na tej instytucjonalnej (powstała ostatnio galeria Beirut Art Center czy przygotowania do otwarcia Homeworks Arts Academy) jak i, szczególnie dla nas interesującej, malowniczej, oddolnej, pełnej energii przestrzeni nieformalnej. Powstają małe kolektywy, miejsca, mini galerie. Młodzi artyści próbują zmierzyć się z miastem, z historią oraz z obyczajowością.Takie projekty to chociażby 98weeks Research project, który niedawno otworzył małą galerię w ormiańskiej dzielnicy Mar Mikhael, kolektyw Studio Beirut, kolektyw komiksowy Samandal, rozwijająca się niezależna scena hiphopowa, twórcy graffitti, powstające kolektywy fotografów.