wtorek, 24 lutego 2009

Kolekcjonować po starowieyskopolsku

Zmarł Franciszek Starowieyski. Niegdyś, na łamach "Rastra" czy "Machiny", pisaliśmy często i niezbyt pochlebnie o jego postaci i sztuce, która była jednym z filarów arte polo. Arte polo w międzyczasie utraciło szczęśliwie swój prymat, a los chciał, że wraz z nim odeszli jego sztandarowi przedstawiciele: Beksiński, Duda-Gracz, teraz Starowieyski. Jakoś nie było wcześniej okazji, więc niestety dopiero teraz, w tych smutnawych okolicznościach, chciałbym wspomnieć o książce, która była jedną z moich najciekawszych lektur ubiegłego roku - "Przewodnik zacnego kolekcjonera według Franciszka Starowieyskiego" - coś na kształt gawędy konesera-zbieracza. To - momentami szalona - opowieść o kolekcjonerstwie w czasach PRL-u, bezetach (byłych ziemianach), epoce "Desy" i złotych czasach krajowych pchlich targów, o egzaltacji antykami, tęsknocie za "wysokim stylem", wzlotach i upadkach rodzimych zbieraczy. Mnóstwo trudnych do zweryfikowania, ale pysznych anegdot i nieprawdopodobnych historii jak choćby ta, o tym jak nasz bohater zabytkową szablą obciął kilka palców rabusiom i tym samym udaremnił napad na salon antykwaryczny w Nowym Jorku. Starowieyski-kolekcjoner, znawca i miłośnik antyków, doprawdy osiągnął chyba ów szczególny stan sublimacji, który pozwalał mu żyć jednocześnie w dwóch różnych rzeczywistościach - tej gorszej, codziennej, i tej lepszej, wypełnionej historycznymi przedmiotami i dziełami dawnego rzemiosła. Całkowicie niesprawiedliwie książka ta, przybliżająca mrożące krew w żyłach przypadki z życia nałogowych kolekcjonerów i zbieraczy, pozostaje w cieniu głośnego, art-bazaarowego "Przewodnika kolekcjonera sztuki współczesnej". W pewien sposób, paradoksalnie, wydaje mi się nawet bardziej współczesna (czy może raczej bardziej ponowoczesna) ukazując kolekcjonerstwo jako stan autentycznie chorobliwy, pełen pasji, ale i mitomanii, pożądania i oszustw, a także wiedzy, którą tak naprawdę można nabyć tylko poprzez wieloletnią praktykę.
Z kolei nie dalej jak dwa dni temu, znalazłem w ofercie warszawskiej galerii Asymetria (właściwie należałaby się jej osobna nota, póki co adres www: http://www.asymetria.eu/) - jakże tu na miejscu - fotografię Starowieyskiego z 1969 roku (autor: Bogdan Łopieński), przytaczam więc ją z niejakim wzruszeniem.