Kiedy ponad pięć lat temu wprowadzaliśmy się z Rastrem na trzecie piętro kamienicy na Hożej, jedyną galerią w okolicy była należąca niegdyś do państwowej Desy, Galeria Grafiki i Plakatu, słynna wówczas z włamania i kradzieży zeń prac Franciszka Starowieyskiego. Teraz z satysfakcją spostrzegam, że w okolicznych kamienicach kiełkuje scena galeryjna z prawdziwego zdarzenia. Właściwie, niemal niepostrzeżenie Śródmieście Południowe stało się głównym warszawskim skupiskiem prywatnej inicjatywy galeryjnej, a okolice Hożej i Wilczej jej epicentrum. W dodatku, całkiem spontanicznie zrodziło się coś na kształt lokalnej specyfiki - ulokowane na wysokich piętrach starych, czynszowych kamienic, nasze galerie mają podobną, post-mieszczańską atmosferę. Po trosze, sztuka pojawia się tu na ruinach dawnego, przedwojennego świata, wśród resztek stiuków i stylowej stolarki. Niektórzy, unikający kontaktu ze sztuką etatowi dziennikarze, dostrzegają w tym nawet swoistą modę, arogancję czy abnegację, domagając się galerii z przeszklonymi witrynami i ścianami pokrytymi produktami gipsowymi firmy Atlas. Nie doceniają zarazem, że oto na naszych oczach rodzi się wreszcie coś bardzo autentycznego i wartościowego - zwarta sieć kameralnych, prywatnych przestrzeni dla sztuki zrodzonych z potrzeby i entuzjazmu, a nie snobizmu ("zdrowy snobizm na sztukę" - tę piękną frazę uważam za jeden z najbardziej szkodliwych szablonów myślowych uprawianych na szeroko pojętym polu promocji sztuki współczesnej). Ten medal ma zresztą drugą, bardziej pragmatyczną stronę (wyjaśnijmy to szybko tym, którzy nie lubią tracić czasu na myślenie): wynajęcie mieszkania w starej, śródmiejskiej kamienicy to jak dotąd jedyny znany, sensowny i dostępny finansowo, sposób na zdobycie lokalu na działalność artystyczną w tej części miasta (zarazem, prawdopodobnie to miasto nie ma żadnych innych części).
Dokąd zmierza ten przydługi wstęp? Zmierza na ulicę Wilczą 29a, V piętro (z ciekawie wklejoną w starą klatkę schodową gomułkowską windą).Tu, od bez mała roku, działa galeria Heppen Transfer, miejsce zarówno pod względem lokalu jak i pomysłu na program, godne znacznie większej uwagi niż mu jej dotąd poświęcono. Uwodzące widoki z okien na warszawskie city odwracają co prawda uwagę od tego co dzieje się wewnątrz......ale stylowa stolarka i dobrze zachowane stiuki także nie mają sobie równych wśród okolicznych galerii.Właśnie dobiegła tu końca wystawa słowackiej artystki Luci Nimcovej "Dlaczego bandyci biegają szybciej niż policjanci?". Nimcova (ur. 1977) eksploruje w swoich projektach fotograficznych i filmowych śródkowoeuropejski, postkomunistyczny idiom, może nie w bardzo oryginalny, ale na pewno przykuwający uwagę sposób. Spośród pokazanych w Heppen Transfer prac, wybieram zdecydowanie "Double coding" - zgrabny montaż urywków słowackich filmów zatrzymanych onegdaj przez cenzurę. Temat jakby zapomniany, a przecież frapujący. Wybór, którego dokonała Nimcova rymuje się z intuicją, że w tamtym systemie (czy tylko tamtym?) najbardziej bluźniercze okazywało się ujawnianie tego, co najbardziej przyziemne, codzienne odcienie szarości.
Już dziś w Heppen Transfer kolejne wydarzenie - performance wizualno-dźwiękowy "Przesilenie" (Marta Kossakowska, Ewelina Bartosik, Sebastian Ryciak), start godz. 20.00. Wchodząc lub wychodząc spójrz na ozdobny sufit klatki schodowej - siatka druciana wyznacza tu nowe standardy sławnej polskiej szkoły konserwacji.A przez okno widok na oficynę, w której mieści się pracownia sławnej śródmiejskiej formacji Twożywo. Ale to już temat na osobną wizytę na stronach "Raster Blog".
sobota, 21 marca 2009
Miły stuk sztuki o stiuk
Etykiety: __NA DZIELNICY_