Jest już wreszcie - jedna z najdłużej chyba oczekiwanych książek o polskiej sztuce - "Sztuka polska lat 70. Awangarda" Łukasza Rondudy. Pierwsze wrażenie jest oszałamiające - książka jawi się bardziej jako wizyjny manifest niż historyczno-sztuczna rozprawa. To budząca podziw praca nie tylko odkrywająca zapomniane postaci i prace, ale także, a raczej przede wszytskim, ukazującą neoawangardowa sztukę sprzed trzech dekad jako żywy, inspirujący współcześnie materiał. Autor "koncepcji wydawniczej" Piotr Uklański odcisnął wyraźne piętno na wizualnym kształcie książki z wielką korzyścią dla jej perswazyjnej mocy. Podróż w lata 70., w polskiej literaturze tematu znane dotąd jako czas czarno-białych eksperymentów i tautologii, ukazuje teraz zupełnie inny obraz epoki, barwnej, pulsującej erotyzmem, seksem i rytmem radykalnych gestów. Piszę to po pierwszym przejrzeniu książki, a jeszcze przed jej szczegółową lekturą, której tym bardziej jestem strasznie ciekawy.
A gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości co to wszystko ma wspólnego z naszym tu i teraz, krótki rzut oka do zakończenia, w którym autor łączy porozrzucane ogniwa, wskazując współczesnych spadkobierców imaginacyjnej sztuki awangardy lat 70., by wymienić tu tylko "naszych": Oskara Dawickiego (jego "mistrzem" jest jeden z bohaterów książki - Zbigniew Warpechowski) czy Zbigniewa Liberę.
Ludzie, dzieje się! Nareszcie!
czwartek, 17 września 2009
Nowa, uwodząca awangarda
Etykiety: __KSIĘGARNIA_, Dawicki, Libera