piątek, 21 maja 2010

Ostatni weekend wystawy Matejki w Krakowie

Powoli dobiega końca wielka wystawa Marcina Maciejowskiego w krakowskim Muzeum Narodowym. To nie tylko pokaz wielu wspaniałych obrazów, ale i szczególna niemal "gwiazdorska" oprawa - pocztówki, torby, znaczki, wielki baner na gmachu muzeum, obszerny katalog i - bodaj najciekawsza z "dodatków" - narysowana w całości przez Marcina książeczka dla dzieci.Z satysfakcją należy też odnotować obfitość tekstów prasowych komentujących pierwszą muzealną wystawę Marcina. Wszelako stopień entuzjazmu i kompetencji jest w nich tradycyjnie różny. Monika Małkowska na łamach "Rzeczpospolitej" określa wystawę mianem hitu roku. Z kolei Dorota Jarecka w "Gazecie Wyborczej" dzieli się wątpliwościami co do kuratorskiego kształtu wystawy. Podobny ton brzmi w artykule Krzysztofa Kościuczuka na łamach "Art & Business" (nr 5/2010), który przy okazji pokrótce, ale rzetelnie odtwarza ewolucję malarstwa Marcina. Ale w wielu innych tekstach wciąż straszy duch Grupy Ładnie. Piotr Kosiewski na łamach "Tygodnika Powszechnego" (tam też ciekawy wywiad z Marcinem) konstatuje: "Grupa Ładnie to już odległa przeszłość". Cóż - nic dodać nic ujać - minęło wszak 10 lat!!!
Wydaje się, że malarstwo Marcina jest wciąż nie do końca znane, rozumiane i dyskutowane. Zamiast tego pojawiają się kolejne slogany, jak ten, na którym opiera swój artykuł Katarzyna Jagodzińska ("Arteon", nr 5/2010): "[Maciejowski] to drugi po Sasnalu towar eksportowy Ładnie, którego międzynarodowa kariera nabiera rozpędu." Wiadomo, wawelski czakram działa!!! Cóż dodać - oglądajmy obrazy, z nich można dużo więcej wyczytać!