czwartek, 30 kwietnia 2009

PM, seria "T", 2009

Zacznijmy od krótkiego, obróconego o 90 stopni filmu pt. "Blacik":


Rzecz ma miejsce w znanej już dobrze czytelnikom naszego bloga warszawskiej pracowni Szarika. Tytułowy blacik, został tam niedawno zamontowany podczas pracy nad nową serią prac artysty, by służyć pomocą w ich realizacji. Projekt oznaczony jest kryptonimem "T". T jak tektura.
Pierwsze prace z tej serii przemknęły przez Raster bloga przy okazji relacji z wystawy grupowej w paryskiej Galerii Cosmic. Teraz mamy wreszcie okazję przyjrzeć się im bliżej. Poniżej "T.3" (wymiary: 44,5 x 38 cm, papier i olej na tekturze, 2009), warto kliknąć aby obejrzeć w powiększeniu:Te prace to kompozycyjne łamigłówki. Posługując się różnego rodzaju materiałami zdjęciowymi, warstwami malarskimi i geometrycznymi aplikacjami z kawałków grubej, malowanej tektury artysta zmierza ku słynnej unistycznej zasadzie jednorodności. Prace z serii "T" nie mają kompozycyjnych punktów centralnych i środków ciężkości, same w sobie, w całości są skupiskami energii, która powstaje poprzez złożenie niezliczonych, różnych i nietworzących żadnego oczywistego, narracyjnego sensu fragmentów. To prace - jak mówi ich autor - do których "nie można już dodać ani jednego dodatkowego elementu. Codziennie spędzam 8 godzin w pracowni nad tymi tekturami".
Rzucone tu przeze mnie skojarzenie z unizmem może mieć wbrew pozorom wiele sensu. Specyfika pracy Szarika z farbą i fotografią - nie tylko w tych konkretnych pracach - polega na próbie oddania specyficznego, ekstatycznego doświadczenia związanego z patrzeniem i widzeniem. Użycie fotografii i zdjęć - najbardziej naturalnego komponentu współczesnej ikonosfery - wprowadza tu dodatkowy poziom komplikacji. Zdjęcia mają treść, narrację, kontekst, z którego zostały wyrwane i również swoją własną kompozycję. A jednak udaje się tu osiągnąć niecodzienny efekt - fotografie zachowują się jak farba, farba o określonym kolorze ale i znaczeniu: cielista pornograficzna, czarnobiel zabytkowa, pastelowa uśmiechowa itd. Farba, z natury uważana za medium abstrakcyjne, wyemancypowane ze wszelkich powinności, działa tu w pogłębiony estetycznie sposób budując błyskawiczne połączenia mózgowe z dziesiątkami i setkami różnych skojarzeń i znaczeń.
O ile niedawne obrazy Szarika w pełny swoistej nostalgii sposób oddają zmagania tzw. sztuki z tzw. życiem, o tyle prace z serii "T" próbują racjonalizować współczesne doświadczenie ekstazy obrazkowej. Prawie wszystko wygląda dziś ciekawie, domaga się zapamiętania i skutkuje niezdrowym pobudzeniem. Tu "wszystko" zestawione w określonym, ściśle wypracowanym porządku zamienia się w jednorodną płaszczyznę nieustającego ekscesu - zazębiania się, kojarzenia i urywania wątków. Dzieje się to zgodnie z obowiązującą tu naczelną zasadą filozoficzną, że poczucie sensu to dziś raczej stan emocji niż rozumu. Poniżej "T.5" (z tekturowym daszkiem, 45 x 40 cm, olej i papier na tekturze):
I a propos tego co widać powyżej, na koniec jedno banalne, akademickie skojarzenie - jest w tych pracach ujmujący eschatologiczny rys i nie chodzi tylko o rozliczne wanitatywne wątki czy też sceny typu "eros i thanatos", ale o wpisanie tych kompozycji w ekologiczne koło przetwarzania materii i energii odnawialnej - wklejki zbierane z wyrzuconych na śmieci magazynów i zebrane tamże prywatne pamiątki, kwity i zdjęcia, powracają tu w nowych, "bezsensownych" konfiguracjach, tworząc nowe funkcjonalnie byty, obiekty sztuki, podsycające ekscytację w innym nieco obszarze życia, odpowiedzialnym za procesy czułości, empatii i dewiacji. Jak głosi podstawowa ekologiczna maksyma: z prochu powstałeś i w proch się obrócisz ("T.5", detal):