Zacznijmy od krótkiego, obróconego o 90 stopni filmu pt. "Blacik":
Pierwsze prace z tej serii przemknęły przez Raster bloga przy okazji relacji z wystawy grupowej w paryskiej Galerii Cosmic. Teraz mamy wreszcie okazję przyjrzeć się im bliżej. Poniżej "T.3" (wymiary: 44,5 x 38 cm, papier i olej na tekturze, 2009), warto kliknąć aby obejrzeć w powiększeniu:

Rzucone tu przeze mnie skojarzenie z unizmem może mieć wbrew pozorom wiele sensu. Specyfika pracy Szarika z farbą i fotografią - nie tylko w tych konkretnych pracach - polega na próbie oddania specyficznego, ekstatycznego doświadczenia związanego z patrzeniem i widzeniem. Użycie fotografii i zdjęć - najbardziej naturalnego komponentu współczesnej ikonosfery - wprowadza tu dodatkowy poziom komplikacji. Zdjęcia mają treść, narrację, kontekst, z którego zostały wyrwane i również swoją własną kompozycję. A jednak udaje się tu osiągnąć niecodzienny efekt - fotografie zachowują się jak farba, farba o określonym kolorze ale i znaczeniu: cielista pornograficzna, czarnobiel zabytkowa, pastelowa uśmiechowa itd. Farba, z natury uważana za medium abstrakcyjne, wyemancypowane ze wszelkich powinności, działa tu w pogłębiony estetycznie sposób budując błyskawiczne połączenia mózgowe z dziesiątkami i setkami różnych skojarzeń i znaczeń.
O ile niedawne obrazy Szarika w pełny swoistej nostalgii sposób oddają zmagania tzw. sztuki z tzw. życiem, o tyle prace z serii "T" próbują racjonalizować współczesne doświadczenie ekstazy obrazkowej. Prawie wszystko wygląda dziś ciekawie, domaga się zapamiętania i skutkuje niezdrowym pobudzeniem. Tu "wszystko" zestawione w określonym, ściśle wypracowanym porządku zamienia się w jednorodną płaszczyznę nieustającego ekscesu - zazębiania się, kojarzenia i urywania wątków. Dzieje się to zgodnie z obowiązującą tu naczelną zasadą filozoficzną, że poczucie sensu to dziś raczej stan emocji niż rozumu. Poniżej "T.5" (z tekturowym daszkiem, 45 x 40 cm, olej i papier na tekturze):

