sobota, 21 maja 2011

Wrocławskie nieustające biennale rzeźby w przestrzeni publicznej

Wyjazd do Wrocławia zawsze jest przeżyciem obudowanym szczególnymi oczekiwaniami i odkryciami. Wiara w niezmierzony potencjał - architektoniczny, artystyczny, ekonomiczny, cywilizacyjny - tego miasta jakoś konsekwentnie mnie nie opuszcza, być może jestem po prostu jedną z ofiar skutecznego PR-u Wrocławia rządzonego przez skutecznych gospodarzy. W każdym razie pobyt w stolicy Dolnego Śląska stymuluje nieustannie do wzmożonej uwagi i obserwacji. I za każdym razem można spodziewać się intrygujących niespodzianek.
Tym razem Szybki Królik z zainteresowaniem tropił obiekty na szlaku Nieustającego Biennale Rzeźby w Przestrzeni Publicznej. Wiadomo, że Wrocław ma na tym polu szczególne tradycje, począwszy choćby od głośnego Sympozjum Wrocław '70 po liczne współczesne inicjatywy zarówno biennalowe jak i uliczne.
Nieustające Biennale... to projekt skrojoną na większą skalę, rozwijający się spontanicznie w najróżniejszych kierunkach w skutek zależnych i niezależnych inicjatyw, z środków publicznych, prywatnych, jak i bez środków. Takie uwarunkowanie wpływają wymiernie na artystyczny kształt imprezy, która w ciekawy, bezkompromisowy sposób łączy dzieła najróżniejszych gatunków i jakości formalnych. Mamy więc na szlaku do czynienia z obiektami starannie przemyślanymi i konsekwentnie zrealizowanymi jak i pracami całkowicie spontanicznymi. Oto krótki przegląd wybranych realizacji.

 
 Przy jednym z głównych skrzyżowań miasta spiżowy remake instalacji Jerzego Kaliny "Przejście", która po raz pierwszy prezentowana była w Warszawie w 1977 roku na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej. Jak widać na zdjęciu - nieustannie wchodzi w interakcję z przechodniami.
 A tu swego rodzaju współczesna odpowiedź na instalację Kaliny. Zaskakująca figura nawiązująca do formy manekina (albo robota kolejkowego "Ewa" znanego z serialu TV "Alternatywy 4"). Niestety nie podano autora tej pracy.
 "Florianek" z wypolerowanym czubkiem kapelusza, gdyż według zamieszczonej obok instrukcji obsługi jego dotknięcie przynosi szczęście. Ten okaz zainstalowano na deptaku ulicy Świdnickiej, ale w całym Śródmieściu można natknąć się na liczne mutacje tej postaci. To swego rodzaju projekt totalny, być może - biorąc pod uwagę nie formę plastyczną lecz sposób rozmieszczenia rzeźb w przestrzeni miejskiej - zainspirowany sławnym projektem "Zaczyna się we Wrocławiu" Gostomskiego z 1970 roku. W ten sposób wypracowano nowy model rzeźby popularnej, łączący wulgarną, ludyczną formę z totalnością awangardowej myśli plastycznej.
 A tu coś z "górnej półki" czyli instalacja Moniki Sosnowskiej zrealizowana na zamówienie domu towarowego "Renoma" i usytuowana na trawniku obok tegoż. Metalowa struktura nawiązująca do spiętrzonych konstrukcji przenośnych bazarowych straganów.

I wreszcie najbardziej niezwykła i prawdziwa rzeźba wrocławska - "Żywa rzeźba" czyli Andrzej Dudek-Duerer, legendarna postać alternatywnej sceny wrocławskiej, performer, muzyk, reinkarnacja Albrechta Duerera, autor wieloletnich projektów "Sztuka butów" i "Sztuka spodni". Cały czas bardzo aktywny, ujawnia się jako "Żywa rzeźba" w różnych miejscach i przy różnych okazjach - tu widzimy go na terenie biennale WRO.